Któż z nas nie zastanawiał się kiedyś czy świat się skończy? Odpowiedź, zazwyczaj, brzmi “TAK!”. Powstaje więc drugie pytanie – “kiedy?”…. hmmm, dużo trudniejsze niż poprzednie. OK, zakładamy, że Majowie czy jeszcze inni profeci się nie mylą. Z tego co pamiętam datą ostateczną jest 21 grudnia 2012 roku.
Wyobraź sobie teraz dzień 20 grudnia 2012. Wstajesz rano, życie toczy się jak gdyby nigdy nic, ale ciągle w głowie i przed oczami masz ten dziwny obraz – obraz jakiejś wielkiej, niewytłumaczalnej katastrofy. Może przyleci ufo i zaatakuje Ziemię, może spadnie coś z nieba, może ziemia pochłonie miasta i wsie, bla bla bla. Co byś zrobił, gdybyś wiedział, że na 100% następnego dnia świat się skończy? Czy napadłbyś na bank w calu zgarnięcie sporej kasy? Przecież nie zdążyłbyś jej wydać… A jeśli zastrzeliliby Cię podczas napadu straciłbyś miejsce w pierwszym rzędzie – okropność. Może powiedziałbyś komuś co naprawdę o nim myślisz, bez ogródek? Ale co by to dało? Może upiłbyś się w celu znieczulenia i zobojętnienia na wszystko? To chyba najlepsze co można by zrobić
Powiem Ci, co ja bym zrobił… Wszedłbym na najwyższe wzniesienie, na jakie mógłbym wejść, wyciągnął zimnego browara, zapalił papierosa i spokojnie poczekał na rozwój wydarzeń. Spalonym prawie do cna petem dotknąłbym skóry, wstał z łóżka, zjadł śniadanie i poszedł do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz